-
Subiektywne wrażenie
-
ABERLOUR 12 Y.O.
Mam pewną słabość do słodkich whisky. Może dlatego, że są „łatwiejsze” dla podniebienia. Whisky dymne i torfowe często wymagają odrobienia lekcji zanim się do nich siądzie. Słodkie są po prostu przystępne.
Oczywiście istnieją trunki lepsze i gorsze w każdej kategorii, jednak generalnie można przyjąć zasadę, że whisky treściwe i dymne to półka dla bardziej zaawansowanych. Doskonale widać to również na półkach sklepowych, gdzie większość butelek zawiera smaki kwiatowe, miodowe i owocowe. Taki też jest Abelour. Lekki, łatwy i przyjemny. Mało dymny, za to bardzo miodowy. Kojarzy mi się z latem i słoneczną pogodą. Sam raz na imprezę, gdzie oprócz równo skoszonego trawnika jest także basen i leżaki. Abelour nie wymaga specjalnego skupienia ani odrabiania zadań domowych. Jest jak początek wakacji, kiedy wszystko co trudne i ambitne ląduje w kącie, a jedyne co nas interesuje to dobra zabawa zanim pogoda się popsuje.
Gorzelnia Abelour mieści się we wsi o tej samej nazwie. Założył ją w 1879 James Fleming, którego motto brzmiało: „Let the deed show” (Niech zaświadczą czyny). Czyny gorzelni Abelour świadczą o niej bardzo dobrze – Abelour to udana whisky.
Butelka 0,7 L, 40% VOL. Cena około 160 PLN.